NFL
Jedna zmiana w projekcie i ktoś zarobi miliardy złotych. Lobbyści kręcą się przy rządzie
Niewielka zmiana w projekcie ustawy o cyberbezpieczeństwie może pociągnąć za sobą miliardowe skutki finansowe – informuje czwartkowa “Rzeczpospolita”. Chodzi o wyrzucenie określenia “5G” z jednego z akapitów. Firmy Ericsson i Nokia mogą zarobić na tym miliardy złotych. Przypomina to słynne “lub czasopisma” z czasów rządów SLD.
Jeden z kluczowych załączników do ustawy przewiduje, jakie produkty i usługi będą musieli wycofać przedsiębiorcy telekomunikacyjni w przypadku stwierdzenia, że ich producent jest tzw. dostawcą wysokiego ryzyka. Projekty z kwietnia i października różnią się m.in. tym, że wyrzucono określenie “5G” – ustaliła “Rzeczpospolita”.
Cytowany przez gazetę Piotr Kuriata, prezes Stowarzyszenia Inżynierów Telekomunikacji oraz były członek zarządu P4, operatora sieci telekomunikacyjnej Play, mówi, że w efekcie zmiany w załączniku wymianie mógłby podlegać sprzęt obsługujący nie tylko sieć 5G, ale też 4G i 3G w przypadku stwierdzenia, że jego producent zostałby uznany za dostawcę wysokiego ryzyka. Specjaliści spodziewają się, że za takiego dostawcę zostanie uznany chiński Huawei.
Jak podaje dziennik, gdyby trzeba było całkowicie wymienić sprzęt chiński, łączne koszty mogłyby wynieść od 4 do 6,5 mld zł dla wszystkich operatorów, czyli T-Mobile, Polkomtela, Orange i P4. Bez tej poprawki ewentualna wymiana była ograniczona do urządzeń 5G, a jej koszt zamknąłby się w kilkuset milionach.
Przypomnijmy, że w przeszłości usunięcie z projektu ustawy medialnej słowa “lub czasopisma” zmieniał kompletnie sens ustawy i wywołał ogromnę aferę. Był to początek afery Rywina – jedna z przyczyn upadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Rzeczpospolita” zauważa, że po ewentualnym wycofaniu chińskich produktów swoje urządzenia mogliby sprzedać europejscy potentaci: Ericsson oraz Nokia. Te dwie firmy są członkiem Związku Cyfrowa Polska. A jak wynika z dokumentów na stronach ministerstwa, to ten właśnie związek złożył propozycję zmian w tabeli, uzasadniając, że „pozwoli to uniknąć wątpliwości interpretacyjnych”.
Pytany przez “Rzeczpospolitą” o komentarz minister Krzysztof Gawkowski stwierdził jednozncznie, że nie złamał prawa. Pojawia się jednak inny problem, ponieważ szefem wspomnianego związku jest Michał Kanownik, znana postać w SLD. Mężczyzna nie ukrywa, że zna Gawkowskiego od 25 lat, jednak przekonuje, że nigdy nie rozmawiał z nim na temat zmian w załączniku.
– Nie zamieniłem z panem premierem nawet pół zdania na ten temat. Związek Cyfrowa Polska jedynie wysłał propozycje na piśmie. Łączenie tej zmiany w projekcie z naszą dawną polityczną znajomością jest bzdurą – powiedział w rozmowie z “Rzeczpospolitą”.