NFL
Ostatnia katastrofa LOT. Samolot runął pod Rzeszowem. Na pokładzie był słynny dziennikarz
Lotnisko było już na horyzoncie, a do lądowania brakowało zaledwie kilku minut. Nic nie zapowiadało tragedii rodem z filmu katastroficznego. Tyle że tutaj wszystko działo się naprawdę – na oczach pasażerów i słynnego radiowego dziennikarza Tomasza Beksińskiego. Awaria silników, zgaszone światła, dym i… nagłe zderzenie z ziemią. Tak wyglądały ostatnie chwile rejsu nr 703. Katastrofa pod Rzeszowem była ostatnim tak tragicznym wypadkiem w historii Polskich Linii Lotniczych LOT. Od tego dramatu mija właśnie 36 lat.
W powietrzu panował spokój – aż do momentu, gdy wydarzyło się coś niespodziewanego. — Zbliżaliśmy się do lotniska. Wszystko wyglądało normalnie. Nagle silniki, jeden po drugim, zaczęły się wyłączać – wspominał Tomasz Beksiński, słynny prezenter radiowej Trójki oraz tłumacz filmów o przygodach Jamesa Bonda i skeczy Monty Pythona.
Kapitan Kazimierz Rożek, doświadczony pilot z trzydziestoletnim stażem, walczył, aby bezpiecznie sprowadzić maszynę na ziemię. A jednak szanse były nikłe.
Pilot próbował awaryjnie posadzić samolot na pobliskim polu koło wsi Białobrzegi, lecz nie udało mu się wysunąć podwozia. — Zobaczyłem ziemię, coś jakby pole, wiedziałem, że zaraz nastąpi uderzenie — mówił później w prokuraturze. W jednej chwili samolot z impetem uderzył o ziemię, wyrzucając fotele i ludzi jak szmaciane lalki. Urządzenia zanotowały dokładny czas katastrofy: godz. 10:28.