NFL
Trener Barcelony ogłasza: “Mój błąd”. O Lewandowskim dowiedział się po meczu
Już tylko kroczek, jedno trafienie dzieli Roberta Lewandowskiego od stu strzelonych goli w Lidze Mistrzów! Dosiądzie się do stolika z największymi – Leo Messim i Cristiano Ronaldo. Polak skończył mecz z Crveną zvezdą z dubletem, a FC Barcelona wygrała 5:2.
Barcelona to dla napastnika raj – dookoła kipiący kreatywnością koledzy, którzy lubią dzielić się piłką, a na ławce trener, który wciąż dopinguje zespół do zdobywania kolejnych bramek i strofuje za każde zdjęcie nogi z gazu. Ostatnich siedem meczów to 29 strzelonych goli! Chora średnia 4,14! Atak pozycyjny, stałe fragmenty gry, kontry – okazji bramkowych nie zabraknie. Podania najczęściej są wymierzone w punkt, więc wystarczy dostawić nogę. A jak napastnik goni jakiś rekord, to Hansi Flick zostawi go na boisku dłużej
Musi tylko wiedzieć, że do ustrzelenia jest jeszcze jakiś cel – w przypadku Roberta Lewandowskiego i meczu w Belgradzie nie wiedział, więc po dwóch golach, kwadrans przed końcem, zdjął go z boiska. – To był mój błąd. Gdybym wiedział, że ma w Lidze Mistrzów już 99 goli, może bym go nie zmienił! Źle się z tym czuję – uśmiechał się na pomeczowej konferencji Niemiec. Żyć nie umierać.
Lewandowski nie musi nawet grać wybitnie, by kończyć mecze z dubletami. Zdobywanie bramek od bardzo dawna nie przychodziło mu tak łatwo. Mecz z Crveną pokazał to bardzo wyraźnie
43. minuta – Lewandowski wbiega w pole karne, piłka uderzona przez Raphinhę trafia w słupek i odbija się tak, że po chwili ląduje pod nogami Polaka. Dobitka – gol. Na 2:1. 98. autorstwa w Lidze Mistrzów.
Kolejna bramkowa akcja – 53. minuta. Jules Kounde dogrywa z prawej strony na dalszy słupek. Robi to idealnie – piłka mija bramkarza i obrońców, spada tuż przy Lewandowskim. Odbija się od jego uda i nawet jeśli Polak nie ma nad nią całkowitej kontroli, to jest tak blisko bramki, że piłka i tak nie może do niej nie wpaść. Barcelona prowadzi wówczas już 3:1, a Lewandowski ma 99. gola w Lidze Mistrzów.
Imponujący instynkt. Ale to nic nowego, bo większość bramek w tym sezonie Lewandowski zdobył jednym kontaktem z piłką – bez konieczności przyjmowania jej ani poprawiania. Wiele jego goli łączy to, że nie były trudne do strzelenia, bo i odległość mała, i rywal zgubiony, i bramka w większości odsłonięta. Najważniejsze – i najtrudniejsze zarazem – jest to, że Polak musi zawczasu przewidywać, co za chwilę stanie się z piłką. Musi wcześniej ustawić się tak, by piłka spadła mu pod nogi. Barcelona stwarza tak dużo okazji i jest w polu karnym tak często, że to dla Lewandowskiego wręcz podstawowe zadanie. I wywiązuje się z niego znakomicie. “Prawdziwy łowca bramek” – pisze o nim Mundo Deportivo, a Relevo określa go “królem strzelców wszystkiego”, bo ma najwięcej goli w lidze hiszpańskiej – 14 i Lidze Mistrzów – 5, razem z Raphinhą, Harrym Kane’m i Victorem Gyokersem. W sumie – 19 w szesnastu meczach. Mając 36 lat? Kosmos!
W Belgradzie Lewandowski powinien zdobyć jeszcze jedną bramkę. Na początku drugiej połowy odnalazł się tuż przed polem bramkowym, świetnie przyjął piłkę, spojrzał na bramkarza, ale uderzył obok słupka. Już we wtorek mógł więc dobić do stu goli w Lidze Mistrzów. Dotychczas tylko dwóch zawodników w historii – Leo Messi (129) i Cristiano Ronaldo (140), którzy ukształtowali w futbolu całą poprzednią dekadę, podawali sobie Złotą Piłkę z rąk do rąk i napędzali się do bicia kolejnych rekordów – przekroczyło tę granicę. Lewandowski będzie kolejny. A średnią goli na mecz (0,79) ma nawet lepszą od nich. Setną bramkę może zdobyć już 26 listopada przeciwko Brestowi.